Strona:Michał Bałucki-Za winy niepopełnione.djvu/299

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rém go sekundanci ustawili. Zdawało się, że to manekin, z którego wyjęto kij, utrzymujący go w prostéj postawie, i że lada chwila upadnie.
Rozpoczęcie pojedynku przewlokło się w skutek jakiegoś nieporozumienia między sekundantami, którzy coś żywo zaczęli rozprawiać ze sobą. Z ruchów ich poznać można było tylko tyle, że sekundanci Leona sprzeciwiali się czemuś gwałtownie. Jeden z nich w czasie téj rozmowy przybiegł do Leona i szepnął mu coś do ucha. Garbusek zmarszczył wyniośle czoło, wstrząsnął głową przecząco i rzekł ostro:
— Nie przystaję. Nie gramy komedyi.
Adolf nic tego wszystkiego nie widział, nie słyszał, stracił zupełnie przytomność, świadomość siebie, tylko machinalnie, pospiesznie odmawiał myślą wszystkie modlitwy: w chwilach niebezpieczeństwa, w czasie choroby, śmierci, nawet modlitwy za drogą sercu osobę; rozumié się, że pod tą drogą osobą rozumiał w téj chwili siebie. Wyglądał jak lunatyk, recytujący, co mu się kiedykolwiek na pamięć nawinęło, i miał minę tak pocieszającą, że Leon uśmiechnąć się musiał, spojrzawszy na niego; pomimo całéj powagi, jaką nakazywała sama czynność, do któréj się zabierali, nie mógł się wstrzymać od tego. Kiedy mu podano pistolet do ręki, wzdrygnął się cały, a potém machinalnie, bezwładnie podniósł go do góry i, nie czekając na znak sekundantów, wy-