Strona:Michał Bałucki-Za winy niepopełnione.djvu/291

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
XIII.

Jak pożar po dachu, wysuszonym długiemi upałami, tak wiadomość o pojedynku z szaloną szybkością rozniosła się po wszystkich zakątkach zdrojowiska. Było to prawdziwe żniwo dla języków, spragnionych nowinek. Dotąd czynność ich ograniczała się powszedniém obrabianiem wzajemném drobnych przywar i śmieszności bliźnich; wyśmiewano się z téj pani za krzywą łopatkę, z tamtéj za jaskrawą i przesadną toaletę; gorszono się i oburzano na jednę, że sama chodzi po lesie, na drugą znowu, że nie sama, kontrolowano się wzajemnie, co kto je, jak długo śpi, ile wydaje, dowiadywano się od służących o tajemnicach domowych i bawiono się tém, o ile się dało. W ostateczności obmawiano nawet pogodę, narzekano na zbytnie upały, to na słotę, ot, aby czas zabić. Dopiéro ostatnie chwile dały naraz tyle przedmiotów do mówienia, że niepodobna było nawet przetrawić tego wszystkiego na-