Strona:Michał Bałucki-Za winy niepopełnione.djvu/289

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rumieńcem, oczy błysnęły dziko. Widocznie burzyło się w nim, bo ręce drżały mu, jak w febrze, choć starał się siłą woli zapanować nad wzruszeniem.
— Więc dlatego tylko bić się nie chcesz z nim — mówił powoli, usiłując być spokojnym — że uważasz to za ubliżenie dla siebie bić się z synem złodzieja?
Mówiąc to, mierzył go przenikliwym wzrokiem.
— To się rozumié! — odparł opryskliwie Adolf.
— Ale mnie, spodziewam się, nie odmówisz tego honoru? A jeżeli to grzeczne zaproszenie nie wystarcza ci, to dodam inne, mniéj grzeczne.
To mówiąc, rzucił w twarz Adolfa serwetą, którą trzymał w ręku.
— Co to znaczy? — zapytał zmieszany Adolf, cofając się przed tą niespodziewaną napaścią.
— Może który z panów będzie łaskaw wytłómaczyć temu jegomości, co to znaczy. Jest podobno taka gra towarzyska, w któréj rzuca się na drugą osobę chustką lub serwetą i mówi się: kocham cię za to i za to. Otóż ja ci powiem, że gardzę tobą za to, żeś podły oszczerca i tchórz nik-