Strona:Michał Bałucki-Za winy niepopełnione.djvu/277

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kadryla, do którego znak dała już muzyka. Julia stała także w szeregu z baronem. Baronek był świeżutki, czyściutki, elegancki, jakby dopiéro co z pudełka wyjęty; we fraku wyglądał jak konik polny; skaczący, czuł się w swoim żywiole i dlatego był niezmiernie kontent i ożywiony. On prowadził kadryla; dlatego od czasu do czasu, dla ustawiania par, opuszczał na chwilę swą tancerkę, biegał na jednę i na drugą stronę, ślizgając się zręcznie po gladkiéj posadzce. Julia stała tymczasem spokojna, zapinając najobojętniéj ostatnie guziczki u rękawiczek. Miała suknią blado-różową, ubraną koronkami, z długim ogonem, a wyciętą tak nizko, że zdawało się, iż ktoś, nastąpiwszy jéj na ogon, ściągnął-by suknią z ramion. Przez to uwydatniał się jeszcze więcej jéj alabastrowy, pełny, ponętny biust. Kiedyindziéj widok taki był-by może niemiłe wrażenie zrobił na Janie, dziś to obnażenie powabów miało dla niego jakiś dziwnie kuszący urok, pożądliwém téż okiem ogarniał wdzięczną postać Julii. Stanął vis á vis niéj i ukłonił się, ale zapewne nie spostrzegła tego, bo nie udarowała go ani jedném spojrzeniem. Powtórzył ukłon parę razy już w czasie rozpoczęcia tańca, ale napróżno. Przechodziła koło niego tak blizko kilka razy, że ogon jéj sukni owijał się, niby wąż, koło nóg jego, że czuł zapach jéj koronkowéj chusteczki; jednak zdawała się go nie widziéć, choć zmagnetyował ją przenikliwém spojrzeniem, nie spu-