Strona:Michał Bałucki-Za winy niepopełnione.djvu/259

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kiedy tak nagle, bez przygotowania, poszedł w odstawkę. Julia zapomniała o nim zupełnie. Chodził więc zły, nadęty, z kąta w kąt, rzucając na przemiany piorunujące spojrzenia to na Jana, to w zwierciadło, kręcąc niemiłosiernie wąsy. Pocieszał się nieborak z początku tém, że Jan z krótką wizytą wpadł do zdrojowisk, i dlatego Julia chce się z nim nagadać do woli; ale niedługo trwała ta jego pociecha, bo przy herbacie Julia wspomniała o projekcie jakiéjś wycieczki w góry w przyszłym tygodniu, do któréj także Jan miał należéć. Dosłyszał także, jak mówili o wspólnym powrocie do Wiednia. Adolf był tém niesłychanie wzburzony. Nie pojmował, jak może Julia przenosić nad niego takiego nieokrzesanego drągala, który więcéj się nadaje do rąbania drzewa, niż do eleganckiego towarzystwa. Miał nawet ochotę powiedziéć mu to, ale się obawiał jakiéj dosadnéj niegrzeczności z jego strony. Adolfowi zbywało na odwadze. Dla téj saméj przyczyny zaniechał myśli pojedynku, która mu się parę razy przewinęła po głowie, gdy patrzał na szczęśliwego rywala. Wolał zostawić te rzeczy naturalnemu biegowi. Był pewny, że Julia znudzi się prędko tą zabawką krajowego wyrobu, że to jéj żywe zajęcie się przybyłym, to tylko kaprys, a może téż chęć podrażnienia go, obudzenia zazdrości. Zarozumiałość jego była gotową uwierzyć w to ostatnie przypuszczenie. Postanowił sobie nawet odpłacić jéj figlem za figiel