Strona:Michał Bałucki-Za winy niepopełnione.djvu/232

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
XI.

Na gościńcu był ruch wielki z powodu jarmarku w mieście. Fury jedna za drugą przejeżdżały co chwila, wznosząc tumany kurzu; na jednych chłopi w białych sukmanach i baby w chustkach jaskrawych kolorów, wieźli na jarmark gęsi, które długie szyje i czerwone dzioby wystawiały w górę, i rozpaczliwém gęganiem narzekały na swój los; na drugich czarne gromady żydów szwargotały głośno, a pijany furman gnał batem szkapy, by wyminąć drugich. Ładowne zbożem lub towarami wozy ciągnęły powoli. Za niemi szły małe wózki z jajami, garnkami. Od czasu do czasu jakaś bryczka z krakowiakiem na koźle przemknąła się szybko, albo jakiś ekonom na koniu cwałował ku miastu. Tu pędzono bydło, tam owce, owdzie baba ciągnęła na sznurku kwiczące prosię, które wlazło do rowu. Ścieżką koło drogi szli gęsiego piechotą: baby z brzemiączkami, szewcy z butami na kijach, dziewczęta i parobcy,