Strona:Michał Bałucki-Za winy niepopełnione.djvu/229

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mówić! — pochwalił burmistrz, któremu się ta sztuka złodziejska nie na żarty podobała.
— I to podobno ojciec téj żydówki siedział w tym kufrze; prawda ojcze?
— To są domysły tylko. Kufer ten znaleziono w piwnicy i po nim doszli wszystkiego. Ten kufer zdradził całą tajemnicę. To tak się rzecz miała! — dodał głośniéj, zwracając się z tém specyalnie do siostry.
Ale ciotka nie dała się przekonać i wciąż utrzymywała, że oprócz kufra znaleziono jakiegoś trupa, jakieś szkielety w łańcuchach. Wiadomość tę przyniosła ona z targu, gdzie właśnie była kuźnia takich potwornych wieści. Po całém bowiem mieście nie mówiono o niczém, tylko o tém zdarzeniu. Wszystkie uszy były w natężeniu, wszystkie języki były w ruchu.
W jednym tylko domu Leszczyców nie mówiono nic. Wiadomość o aresztowaniu Amelii i odkryciu w piwnicach złodziejskich skarbów przygniotła, zgnębiła całą familią i zamknęła usta. Siedzieli w ponurém milczeniu, każde zajęte swojemi myślami. Piérwsza Leszczycowa ośmieliła się wspomniéć Amelią:
— Biedna dziewczyna — rzekła — co ona tam cierpiéć musi!
Jan i ojciec nie odezwali się nic na to.