Strona:Michał Bałucki-Za winy niepopełnione.djvu/219

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

przewagę chłodem i obojętnością. Rozpacz jéj z tego powodu miała takie pozory prawdziwéj miłości, że była-by przysięgła, iż jest w nim na śmierć zakochaną. Jan więc ciężkie musiał przechodzić próby, gdy mu przyszło udawać, że nie rozumié jéj spojrzeń, jéj słów, gdy niektóre drażliwe jéj pytania zbywać musiał niegrzeczném milczeniem, lub obracać w żart. Jakkolwiek bądź, była to przecież istota, którą on kochał niegdyś, a przynajmniéj tak mu się zdawało; na któréj skinienie był dawniéj niewolniczo posłuszny; a przytém była młoda i piękna: powaby jéj ciała, elegancya, zbytek, jakim była otoczona, zalotność, którą drażniła nerwy jego, wszystko to działało, jak szampan, odurzało zmysły, upajało. Dopiéro widok Amelii trzeźwił go z tego upojenia; była ona dla niego rodzajem lekarstwa przeciw niebezpiecznéj truciźnie. Amelia instynktem odgadywała niebezpieczeństwo, grożące Janowi, a bardziéj jeszcze jéj saméj, i niecierpliwie oczekiwała chwili wyjazdu Nadermanów. Jan także bardzo życzył sobie tego; blizkość Julii źle oddziaływała na jego zdrowie moralne.
Tymczasem sprawa kradzieży wlokła się nadzwyczaj powoli. Według adresu, nadesłanego przez Adolfa, policya zażądała z Trenczyna bliższych wiadomości o owym Węgrze. Pokazało się, że człowieka takiego nazwiska nie znano tam całkiem. To naprowadziło na podejrzenie, czy przypadkiem ów Wę-