Strona:Michał Bałucki-Za winy niepopełnione.djvu/201

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Adolf, widząc, że nikogo nie namówi, poszedł sam do bufetu; miał dosyć czasu nasycić się gambrynusowym nektarem, bo pociąg, spóźniwszy się nieco, musiał zaczekać na stacyi na przybycie pociągu z przeciwnéj strony, z którym powinien się był minąć na następnéj stacyi. Czekanie trwać miało przynajmniéj piętnaście minut. Julia niecierpliwiła się z tego powodu.
Adolf tymczasem w bufecie zrobił na poczekaniu znajomość z jakimś Węgrem. Był to mężczyzna młody, okazałéj dosyć powierzchowności i ubrany pretensyonalnie. Jego aksamitna marynarka, wysokie buty lakierowane, pince-nez, złoty łańcuszek, poobwieszany jakiemiś monetami i błyszczącemi kamykami, znamionowały w nim człowieka, nietyle zamożnego, ile lubiącego się popisywać ze swoją zamożnością i elegancyą. Wyglądał na paradyera w guście Adolfa, tylko w gorszém nieco wydaniu i przetłómaczonego na węgierski manier. To podobieństwo zbliżyło ich do siebie. Węgier zaraz pochwalił się, że ma znaczne dobra koło Trenczyna, że wraca z Brodów, gdzie porobił zakupna dywanów i futer dla swojéj krewnéj, która wychodzi za mąż za jakiegoś kuzyna Paloczajow. Adolf znowu nie omieszkał przedstawić mu się jako zastępca dyrektora banku, w którym, jak wiemy, zajmował dość podrzędne stanowisko, a chcąc mu dać poznać swoję ważność, napomknął, że jedzie w interesach banku zakupować lasy