Strona:Michał Bałucki-Za winy niepopełnione.djvu/200

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wody — odezwał się Leon i zatrzymał zbyt gorącego Adolfa, który, z prawdziwie kawalerską galanteryą, chciał co tchu otwierać drzwiczki, choć pociąg jeszcze nie stanął. Może być, że zrobił tylko taki ruch gotowości i był pewnym, że znajdzie się ktoś rozsądniejszy, co go zatrzyma; w każdym razie to odważne znalezienie się nieźle go zarekomendowało w oczach Julii. Znać to było po łaskawém spojrzeniu, jakie na niego rzuciła.
— No, teraz możesz bez szkody nóg spełnić jednę z cnót ewangelicznych — odezwał się Leon, puszczając Adolfa, kręcącego się niespokojnie.
— Czy może pani woli lemoniady? — spytał Julii, wysiadając.
— Ależ nie, czystéj wody! — odrzekła niecierpliwie.
Adolf w jednéj chwili zniknął i niebawem ukazał się, niosąc z bufetu szklankę wody. Za tę przysługę dostał spojrzenie pełne wdzięczności.
— Jest i piwo, podobno wcale niezłe, może-by pan radca?...
Słowa te odnosiły się do bankiera, który miał rzeczywiście tytuł jakiegoś radcy.
Bankier skinął poważnie głową i podziękował odmownie.
— A może ty, Leonie?
— Wszak wiész, że piję wody, i to jeszcze takie wody, których-by mi nawet gęś nie pozazdrościła.