Strona:Michał Bałucki-Za winy niepopełnione.djvu/193

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jakby na model. Trudno było dopatrzéć się błędu jakiego w całéj postaci jego; wszystko było proporcyonalne niesłychanie, wszystko u niego ładne. Był szatyn, miał włosy bujne i miękkie, twarz najregularniejszego owalu, na któréj szkliły się duże, szafirowe oczy, nos rzymski, pod nosem jedwabny wąsik, pod wąsikiem karminowe usta, a pod karminowemi ustami znowu jedwabna hiszpanka. Ubiór jego, podobnie jak garbuska, był według ostatniéj mody, obadwaj zdawali się rywalizować z sobą w tym względzie, tylko, że, kiedy garbusek wyglądał na karykaturę eleganta, Adolf przedstawiał najdoskonalszy okaz lalki z wystawy sklepowéj. Wszystko na nim prezentowało się nadzwyczaj pięknie, okazale; mógł służyć jako najlepsza reklama magazynom krawieckim. Jednéj rzeczy tylko brakło temu człowiekowi, to jest duszy, i wbrew katechizmowi, składał się tylko z ciała i sukien. Mimo to, w salonach odzywał się bardzo wiele, i nieraz nawet zdarzyło mu się być dowcipnym. Był to jednak dowcip zwykle pożyczany, i w ogóle cała konwersacya jego w salonie wyglądała, jakby wyuczona z jakich rozmówek drukowanych. Była to raczéj maszynka do rozpowszechniania wiadomości, połapanych od drugich; własnego nie miał nic, nawet pieniędzy. I tych pożyczał, równie jak rozumu, od drugich. Żył na łasce swego stryja, jakiegoś zrujnowanego barona, który, nie mogąc sam wiele dopomagać, wyrobił mu przez swoje stosunki