Strona:Michał Bałucki-Za winy niepopełnione.djvu/182

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

twarz uśmiechniętą, pogodną, musi kochać tę swoję dzieciarnią i cieszyć się nią. A gdy robią źle, to Go boli; ale nawet w gniewie nie może być tak strasznym, jak mi Go wystawiała Panna Zenobia, bo to przecież zawsze ojciec. Ty milczysz, mateczko? Śmiejesz się ze mnie? Może ja nie do rzeczy mówię, ale bo ja nie znam jeszcze tajemnic waszéj religii, mówię podług serca.
— To téż Pan Bóg na serce patrzy tylko, moje dziecko, i według tego sądzić nas będzie. Nie w słowach, nie w katechizmie jest religia, jeno w czynach naszych. To téż nauka Chrystusa krótka jest i prosta. On kazał nam miłować bliźnich i nie robić im źle, a jeżeli można i gdzie można, robić dobrze. Jeżeli to umiész, umiész wszystko do przyjęcia chrztu, i nie potrzebuję ci więcéj mówić, tylko, abyś żyła według słów Chrystusa.
Tém ograniczała się cała nauka religii Leszczycowéj, i Amelia, zrozumiawszy ją dobrze, nie potrzebowała już męczących i zawiłych wykładów panny Zenobii. Napróżno ta wmawiała w nią, że wiele jéj braknie jeszcze do zupełnego przygotowania się do godnego przyjęcia sakramentu chrztu, żydówka stanowczo oświadczyła, iż więcéj ćwiczeń religijnych odbywać nie będzie i przestanie na naukach Leszczycowéj. Rada nie rada, musiała gorliwa propagatorka ustąpić przed tą nieugiętą wolą neofitki. Pocieszała się, że jeszcze ksiądz Bonawentura wy-