Strona:Michał Bałucki-Za winy niepopełnione.djvu/179

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

serce, ona kocha cię, jak córka, tajemnic przed tobą miéć nie będzie, i donieś mi, czym się nie pomylił, wierząc, że to serce do mnie należy.”
Daléj pisał jeszcze o kilku miejscach, które mu proponowano, na co jeszcze nie dał stanowczéj odpowiedzi, bo chciał-by piérwéj z rodzicami naradzić się względem tego.
„I Amelia należéć będzie do téj rady familijnéj, bo dziś przyszłość moja do was trojga należy i wspólnie ze mną rozporządzać nią będziecie. Nie pojmuję życia, szczęścia, bez was.”
Trudno-by było opisać, co się działo z Amelią podczas czytania tego listu. Że twarz jéj płonęła, oczy błyskały jakimś dyamentowym blaskiem, że była cała drżąca, wzruszona, to było jeszcze niczém w porównaniu z tém, co się w niéj działo. Dusza jéj doznawała wrażenia wniebowzięcia, nieopisanego zachwytu; szczęście oślepiło ją i odurzyło.
— No, i cóż ty na to? — spytała Leszczycowa. — Czy pomylił się Jan?
Amelia, zamiast odpowiedzi, rzuciła się jéj na piersi i zaczęła z radości płakać tak mocno, takim spazmatycznym płaczem, że Leszczycowa długo ukoić jéj nie mogła, choć probowała ją uspokoić to pocałunkami i pieszczotami, to żartami, a nawet groźbą.
Potrzebowała wypłakać się; płacz ten, jak wiosenny deszcz, oczyścił jéj duszę ze smutnych i przykrych myśli, które ją przyprószyły w chwilach zwąt-