Strona:Michał Bałucki-Za winy niepopełnione.djvu/178

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ki sensat, taki poważny, i mnie, starą, wyprowadził w pole. Masz, czytaj:
I podała jéj list. Był to list od Jana, ze Lwowa. Spowiadał się w nim matce z burz i niepokojów miłosnych, jakie w sercu jego wznieciła Julia, z przemiany, jaka odbyła się w nim od czasu, jak usunął się od wpływu téj niebezpiecznej kokietki i jak poznał Amelią.
„W twojém i jéj towarzystwie — pisał daléj — duch mój przyszedł do równowagi i spokoju, w czystéj atmosferze waszych poczciwych serc orzeźwiłem się i wytrzeźwiałem z gorączkowych upojeń. Ale nie przypuszczałem, że lekarstwo, którego używałem na moję chorobę, stanie się potrzebą mego życia, że, przyzwyczajając się do towarzystwa twego i jéj, nie będę umiał potém obyć się bez niego. Dopiéro, gdy was straciłem z oczu, uczułem, jak bardzo jesteście mi potrzebnemi obie. Tęsknota moja z każdym dniem rośnie i niecierpliwie liczę chwile, kiedy będę mógł wrócić do was. Nie jest to jakiś chwilowy szał, gwałtowna namiętność, nie, matko — to ciche, spokojne pragnienie szczęścia, to miłość, ale oparta na szacunku i głębokiéj wierze w zacność osoby, którą wybrało serce moje. O ile wnosić mogę z niektórych spostrzeżeń, miłość moja nie jest bez wzajemności. Ale może się mylę, może to tylko siostrzane przywiązanie, które zarozumiałość moja wzięła za objaw innego, silniejszego uczucia. Wybadaj, matko, jéj