Strona:Michał Bałucki-Za winy niepopełnione.djvu/135

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
VII.

Z powrotem Leszczycowéj do zdrowia, szczupłe gronko, które dotąd otaczało jéj łóżko, przeniosło się teraz pod okno, gdzie stały krosna, i wróciły znowu dawne, wesołe pogawędki, czytanie, a czasem i wspólne spacery wzdłuż rzeki ku cmentarzowi. Cmentarz leżał za rzeką, na pochyłości wzgórza, tuż naprzeciw miasta; nieduży most łączył miasto żywych z miastem umarłych. Wzgórza zdawały się rywalizować ze sobą; jedno drugiemu odbierało mieszkańców. Niektóre familie całkiem już przeniosły się „za most”, a jedyna pamięć po nich pozostała we wspaniałych grobowcach. Bo mieszkańcy miasteczka dbali byli nazwyczaj o swoję nieśmiertelność, a nie mając sposobności na nią innym sposobem zasłużyć sobie, chcieli przynajmniéj grobowcami utrwalić się w pamięci ludzkiéj; w skutek tego cmentarz zapełnił się posągami, wykonywanemi przez miejscowego kamieniarza, pomnikami najrozmaitszych kształtów i fan-