Strona:Michał Bałucki-Za winy niepopełnione.djvu/130

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

słuchał cierpliwie, sam mało odpowiadał i ziewał skrycie. Pani burmistrzowa, chcąc młodym zostawić czas do bliższego porozumienia, przeniosła się z kanapy bliżéj do choréj.
Właśnie w tym czasie Amelka weszła do pokoju. Ujrzawszy obcych, chciała cofnąć się zażenowana, Leszczycowa jednak zatrzymała ją słowami i zaraz przedstawiła gościom. Żydóweczka skłoniła się nieśmiało, ale z wdziękiem obu paniom, na co one odpowiedziały lekceważącém kiwnięciem głowy, a panna odwróciła się od niéj i chciała prowadzić daléj zaczętą z Janem rozmowę. Ten jednak, nie słuchając jéj wcale, wstał i zakłopotanéj Amelce podał swoje krzesło. Podziękowała mu i usiadła przy Anieli; parę razy zagadała coś do niéj, a odebrawszy za każdym razem odpowiedź krótką i niegrzeczną, zaprzestała rozmowy, posiedziała czas jakiś jeszcze, aż wreszcie, nie wiedząc, co zrobić ze swoją osobą, zdecydowała się usunąć od niegrzecznéj panny, poszła do okna i zaczęła robić w krosnach.
Jan, który z daleka obserwował wszystko i oburzony był postępowaniem Anieli, chcąc wynagrodzić żydóweczce upokorzenie, jakiego doznała, usiadł przy niéj i rozmawiał z nią ciągle. Niewiadomo, czy żydóweczka odgadła intencyą, która go skłoniła do téj rozmowy na boku, ale to pewna, że serce jéj w téj chwili przepełniała radość nieopisana. Nigdy jeszcze Jan nie był tak rozmowny, tak serdeczny, jak teraz.