Strona:Michał Bałucki-Za winy niepopełnione.djvu/12

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

z blizkich koło siebie, co-by go pielęgnował w chorobie, a zasoby jego wyczerpały się już były zupełnie. Po miesiącu wyszedł z głową wyłysiałą, twarzą żółtą i zwiędłą, bez sił, a do tego zdziecinniały trochę na umyśle. Hartowny duch jego rozstroił się, stał się niesłychanie wrażliwym na każdą dotkliwość, drażliwym aż do gwałtowności. Do tego wszystkiego przyłączyła się jeszcze choroba oczu, która groziła utratą wzroku, w razie, gdyby nie szanował się i czytywał wiele, szczególniéj przy świetle. Doktorzy zalecili mu czas jakiś wypocząć od wszelkich zajęć i wyjechać gdzieś na świeże powietrze. Wyjechał więc do siostry, która była za aptekarzem w miasteczku, gdzie właśnie powieść nasza się rozpoczyna. Miasteczko, położone w górzystéj okolicy, między lasami świerkowemi, nadawało się bardzo dla rekonwalescenta; przychodził powoli do sił i równowagi umysłu; zaczął tęsknić do pracy, przyzwyczajenie pociągnęło go na wędrówkę, ale nie było o czém wyjechać. Do tego jeszcze mąż jego siostry, który chorował na piersi, zapadł teraz mocno na zdrowiu; żona zastąpić go nie mogła w aptece, utrzymanie prowizora było-by się nie opłaciło, więc nasz doktor filozofii, przez wzgląd na siostrę, wziął się do kręcenia pigułek i tarcia proszków. Z początku traktował to zajęcie, jako zabawkę, dla zabicia czasu; potém, robiąc studya, potrzebne do tego fachu, rozmiłował się na dobre w przedmiocie,