Strona:Michał Bałucki-Za winy niepopełnione.djvu/109

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

łzami. Córka nie mogła wątpić, że mówił prawdę i z politowaniem poglądała niego. Skorzystał z tego jéj usposobienia i mówił daléj:
— Dlatego, widzisz, nie możemy drażnić jego gniewu. Trzeba jeszcze cierpiéć go czas jakiś.
— Jak długo? — spytała zadąsana.
— Wiem ja? Może jeszcze pół roku, może więcéj, dopóki nie znajdę sposobu pozbycia się go, lub usunięcia się od niego tak, aby nam więcéj szkodzić nie mógł.
— Może-by można zapłacić mu i pozbyć się go na zawsze.
— Kiedy on nie chce nic, tylko ciebie, bo wié, że z tobą weźmie wszystko, co mam.
— O! to trzeba go się pozbyć, jak najprędzéj pozbyć! — mówiła przestraszona.
— To téż myślę nad tém. A jeżeli mi się uda coś takiego wymyślić, to potém wyjedziemy ztąd daleko.
— Dlaczego mamy wyjeżdżać?
— Przed nim, rozumiész? przed nim. Musimy być daleko od niego, aby być bezpiecznymi. Pojedziemy choćby do Ameryki. Tam wyszukasz sobie męża.
— Ja nie chcę męża z Ameryki.
— Będziesz miała, zkąd zechcesz. Choćby go