Strona:Michał Bałucki-O kawał ziemi.djvu/78

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Przytyk ten skierowany był wprost do Maurycego, zrozumiał go dobrze, ale przyjął w pogardliwem milczeniu. Zbyt się cenił i wierzył w siebie, aby miał się bronić. Za to Irena nie mogła powściągnąć się, by nie odpowiedzieć Adolfowi w jego imieniu. Tonem nieco drwiącym odezwała się:
— W taki sposób pan, malując bohatera nowszych czasów, zrobił-byś go z ważkami w ręku lub łańcuchem mierniczym.
— Zaręczam pani — odrzekł z uśmiechem Adolf — że dla ludzi, rozumiejących istotną poezyą, byłby to większy bohater, niż ten, co krew ludzką przelewał. Przyjdą czasy, w których rzeżnik, zabijający wołu z konieczności na pożytek bliźnich, większym będzie człowiekiem, niż ten, co dla nasycenia żądzy sławy mordował ludzi i niszczył miasta.
W odpowiedzi była cierpkość i ostrość, która, lubo pokryta grzecznym uśmiechem, nie mniej była dotkliwą. Irena uczuła się obrażoną i zmarszczyła lekko brwi. Jerzy chciał załagodzić tę sprawę i zagadać, ale nie wiedział naprędce, co powiedzieć. Na szczęście, drzwi się otwarły i weszła szybkim krokiem do salonu, rumiana jeszcze z umęczenia, amazonka, siostrzenica barona — Zofia.
Adolf przestał mówić; dusza jego teraz przeniosła się do oczu. Patrzał i zapomniał,gdzie