Strona:Michał Bałucki-O kawał ziemi.djvu/54

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

do nas, niż dostatek, ład, czystość. W muzyce, smętne tony bardziej chwytają, nas za serce, więcej się podobają. Czyż to nie jest stan chorobliwy, gust szpitalny? Czyż życie wesołe, jasne, spokojne, jest tak prozaicznem, że poezya, malarstwo i muzyka nie znajdują dla niego odpowiedniej formy? Wnioskując z dzisiejszego stanu sztuki, należało-by przypuścić, że wszelkie dodatnie, zdrowe, pełne życia twory i czyny są anormalnym stanem ludzkości; a przecież tego człowiek ze zdrowemi zmysłami przypuścić nie może. Więc należy raczej anormalności przypisać temu, co sztuka idealizuje.
Wejście lokaja, który przyniósł wodę z sokiem i cygara, przerwało Adolfowi dalszą rozprawę. Nie powrócili już do tego przedmiotu; Jerzy widocznie nie miał chęci do tego, i Adolf sam, ochłonąwszy nieco, pomiarkował, że po kilku latach niewidzenia się, rozprawa o sztuce nie była bardzo na miejscu. Obaj więc rozpoczęli rozmowę, tyczącą szczegółów ich życia. Przy pierwszem bowiem spotkaniu w wagonie, Jerzy tak był zajęty żoną, a Adolf krępowany obecnością obcych osób, że zaledwie kilka slow zamienić ze sobą mogli. Teraz dopiero Jerzy mógł spytać Adolfa, co porabia, jaki zawód obrał sobie w życiu.
— O ile sobie przypominam — mówił — miałeś wielki talent do malarstwa.