Strona:Michał Bałucki-O kawał ziemi.djvu/38

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

oszczędności — to coś potwornie brzydkiego; a baron, wyrzucający tysiące na głupie kwiaty, urósłby na cudownie idealną figurę. Tfu! Bodaj was...
— Nie łącz mnie, ojcze, z tymi ludźmi — rzekł z uśmiechem Adolf — bo zupełnie podzielam twoje przekonania, i wielu dziś uczonych ma to samo zdanie.
— To mnie cieszy, bo nie chciał-bym ci narzucić mego zdania, a bolało-by mnie, gdybym widział w tobie umysłowego kalekę, podobnego do barona.
— Czy baron nie ma rodziny, że się tak nie ogląda na jutro i bezmyślnie rujnuje?
— Owszem, ma córkę, która wyszła za mąż, i jeszcze jakąś krewną przy sobie; ale te mają swój majątek. Baron jest tylko opiekunem téj drugiéj, nie wiem jednak, czy będzie się mógł w swoim czasie wyrachować się z téj opieki, bo zdaje mi się, że on nie ogląda się na to, zkąd dostać, byłe dostać.
— I córka jego mieszka z mężem swoim w Zalesiu?
— Podobno. Ale tylko gościną są u niego, bo mąż jéj ma majątek w innéj stronie. Ale co nam do tego. Nie lubię mówić o tych ludziach, to mnie drażni. Ot, lepiéj pogadajmy o naszych sprawach. Chcę cię zapoznać ze stanem naszego majątku.