Strona:Michał Bałucki-O kawał ziemi.djvu/317

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wyglądało to tak, jakby chciał tylko doświadczyć jej, czy mogła-by się zapomnieć, a skoro miał tę pewność, odjechał, gardząc łatwem zwycięztwem. Dla kobiety, tak dumnej, jak Irena, tak ufnej w swoję wyższość umysłową i charakter, myśl ta była okropną torturą; czuła się poniżoną, upokorzoną niesłychanie. Wyrzucała sobie wczorajsze zapomnienie się i oddała-by była w tej chwili pół życia, żeby jej wolno było cofnąć tę chwilę i wymazać z czystych kart swego życia. Była to plama, która w niej wstyd budziła. Duma jej więcej cierpiała, niż miłość. Oburzenie przeszło po jej miłosnych uczuciach, jak pożar przez stepy, i zostawiło żgliszcze i pustkę za sobą. Rumieniła się teraz za chwilę słabości. Cóż dopiero, gdyby była wiedziała, że jest ktoś, kto zna tę ciemną chwilę z jej życia i widział ją w chwili zapomnienia się. Ale baron żadnym giestem, ani słowem nie zdradził się, że wić o wszystkiem; wystarczało mu, gdy widział, jak silnie lekarstwo skutkowało. Teraz mógł być spokojnym, że drugi raz podobna chwila nie powtórzy się w życiu.
O Maurycym już więcej mowy nie było.
Po obiedzie baron, stosownie do obietnicy, wyjechał do Schmidtów, nie mówiąc jednak nikomu w pałacu, dokąd jedzie. Przybywszy tam, po przywitaniu się z Adolfem, poszedł prosto do mieszkania starego Schmidta. Bawił tam przeszło