Strona:Michał Bałucki-O kawał ziemi.djvu/295

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

łą, karteczkę. Irena spojrzała na niego surowo i szybkim ruchem ręki odsunęła kartkę od siebie. Maurycy jednak nie wziął jéj, wstał i odsunął się, zostawiając kartkę na stole.
Mąż wrócił; Irena niespokojne spojrzenie rzuciła na stół, na miejsce, gdzie leżała fatalna kartka. Właśnie przed tém miejscem usiadł Jerzy z gazetą. Irena zadrżała; lada chwila wzrok Jerzego mógł dostrzedz kartkę... Kto wié, co tam było napisane. Wahać się nie było można; położyła więc rękę na tém miejscu i nieznacznie zsunęła kartkę na kolana, a potém ścisnęła ją konwulsyjnie w ręku. Maurycy widział to i niebawem potém udał się na spoczynek, by Irena nie znalazła sposobności oddania mu napowrót téj kartki.
Małżonkowie długo jeszcze siedzieli z sobą, rozmawiając o różnych rzeczach, a między innemi o chorobie Zosi, której postępy zatrważały Jerzego, to o nagłym wyjeździe barona do miasta, przyczém Jerzy wyraził zdziwienie nad tajemniczém zachowaniem się i niezwyczajném roztargnieniem jego w dniach ostatnich.
Po północy już było, kiedy Jerzy wstał i, pocałowawszy żonę w czoło i w rękę, udał się do swego pokoju. Irena została jeszcze. Kartkę trzymała ciągle w zaciśniętych rękach; ta kartka paliła ją w dłoń przez cały ciąg rozmowy z mężem. Była nawet chwila, że Jerzy wziął ją raz za tę