Strona:Michał Bałucki-O kawał ziemi.djvu/289

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dzisiaj w chwili jego przybycia, niezadowolnienie z jego nagłego zjawienia się w jéj pokoju, wszystko to potwierdzało domysł... Do tego przypomniał sobie, że Zofia, pomimo późnéj pory i bólu głowy, była ubrana staranniéj, niż zwykle, i staranniéj uczesana. Baron nic wątpił już, że ta schadzka jéj się tyczyła, nie mógł także nie domyślać się z kim... To przypuszczenie zasępiło mu twarz. Zofią tłómaczyć mogło niedoświadczenie; ale, że Adolf mógł proponować jéj podobną schadzkę... tego mu darować nie mógł.
W ostatnich czasach, baron, całkiem inne wyrobił sobie zdanie o nim, i martwiło go, że się zawiódł. Przez napisanie téj kartki Adolf stracił bardzo w jego oczach. A lubo tłómaczył sobie jego miłością do Zofii i to uciekanie się do nocnych schadzek przypisywał po części własnemu surowemu postępowaniu; to jednak nie mógł całkiem usprawiedliwić go... i miał mu to bardzo za złe.
Nie chciał jednak na ślepo go potępiać; należało piérwéj przekonać się. Baron spojrzał na zegarek. Było już pół do dziewiątej. Wziął kapelusz, laskę, i szklanemi drzwiami wyszedł ostrożnie do ogrodu.