Strona:Michał Bałucki-O kawał ziemi.djvu/290

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
XXVI.

Domysł barona w połowic był słusznym. Rzeczywiście Zofia, korzystając z nieobecności jego, a wiedząc od Salusi, że Adolf jeszcze nie wyjechał, chciała się z nim widzieć raz ostatni i pożegnać. Przeczucie blizkiej śmierci, które od jakiegoś czasu owładnęło ją i stało się jej idie fixe, usprawiedliwiało ten krok excentryczny. Zofia chciała rozmówić się z nim,, jak na łożu śmiertelnem, wypowiedzieć mu wszystkie swoje uczucia, z któremi się przed innymi kryć musiała, i prosić go, by dobrą pamięć o niej przechował w sercu. To exaltowane trochę pragnienie skłoniło ją, że wysłała do Adolfa Salusię i prosiła go, by o zmroku przyszedł do pałacu.
Salusia przybyła właśnie w porę, gdyż młody Schmidt gotował się już do drogi i na drugi dzień miał wyjechać. Żądanie Zofii wydawało mu się trochę dziwnem; czuł całą niewłaściwość tego kroku; potajemne wkradanie się do pałacu wydawało mu się ubliżającem; ale nie mógł odmówić, zwłaszcza, gdy się dowiedział od Salusi, że baronówna jest bardzo cierpiącą.
Obiecał więc o zmierzchu stawić się pod ogrodem pałacowym koło stawów, zkąd Salusia miała go zaprowadzić do pokoju panny. Jego to przy-