Strona:Michał Bałucki-O kawał ziemi.djvu/259

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

się w łożysku coraz wyżej, oblewając coraz cieśniéj wzgórki, na których schroniła się większa część ludności z dobytkiem swoim. Adolf obserwował pilnie ten gwałtowny wzrost wody i coraz więcej tracił nadzieję. Na twarzy jego widać było zafrasowanie i niepokój.
Jeden tylko zostawał środek ratunku. Adolf jednak nie mógł zdecydować się na niego. Powiemy zaraz dlaczego.
Rozpatrując się w położeniu okolicy i przypływie wody, spostrzegł Adolf wprawnem okiem, że gdyby rzeka, gdzieś powyżej, swobodniejszy odpływ miała i mogła się rozlać szeroko, pęd jej na równinę, na której leżało Zalesie, byłby mniej gwałtowny i mniej obfity. Ale właśnie powyżej ludzie barona, pilnując wałów i wzmacniając je, bronili jej tego upustu. Przerwanie wałów otaczających park rozdzieliło-by masy wody, nizki teren parku stanowił-by rodzaj rezerwoaru i zmniejszył przypływ na równinę. Środek był bardzo skuteczny i zaradczy; ale Adolf nie mógł zdecydować się na niego.
Wiedział bowiem, jak baron wysoko cenił tę rozkoszną ustroń swoję, jak dumnym był z niej, a nie ulegało wątpliwości, że przerwanie wałów zniszczy i zrujnuje park mocno. W każdym innym razie powód ten nie wstrzymał-by Adolfa ani na chwilę; ale teraz, po świeżem zajściu z baronem,