Strona:Michał Bałucki-O kawał ziemi.djvu/256

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

moim chciał pozwolić na to szaleństwo, przez pamięć na matkę twoję... nie mogę...
Rozmowa ta nie uleczyła wprawdzie Zofii, ale ją bardzo zmieniła. Owa duma pogardliwa i hardość, co drzemały dotąd na zastygłych rysach jéj twarzy, ustąpiły teraz miejsca jakiemuś pognębieniu i bezsilności. Dusza coraz więcéj grzęzła w smutku.
Mimo to, na wyjazd do Franzensbadu namówić się nie dała, choć zdrowie jéj w zatrważający sposób z każdym dniem się pogorszało.




XXIII.

Wśród tego czasu zdarzył się wypadek ważny i smutny dla całéj okolicy. Burza niepamiętna, nadzwyczajna, wraz z gradem, poniszczyła bielejące już zboża, a czego grady nie wytłukły, to zniweczyły do ostatka wylewy. W skutek ciągłych i ulewnych deszczów, rzeka, przerzynająca Zalesie, wezbrała tak gwałtownie i wysoko, że nietylko domy, tuż nad rzeką stojące, zalała, ale i wyżéj nieco położonym zagrażała. Popłoch był niesłychany. Ludzie, nieprzyzwyczajeni do tego rodzaju