Strona:Michał Bałucki-O kawał ziemi.djvu/238

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Powiedziawszy to zdanie, które widocznie sobie przygotowała na początek rozmowy, Zofia nie wiedziała, co dalej mówić. Spodziewała się widać, że Adolf odpowiedzią ułatwi jej dalszą rozmowę; ale Adolf tylko milczeniem i ukłonem odpowiedział, — na więcej zdobyć się nie mógł. Słowa i przytomność go odbiegły wobec głębokiego spojrzenia, jakie w niego utkwiła Zofia.
Po chwili Zofia zdobyła się na nowe pytanie:
— Pan odjeżdżasz?..
— Tak...
— Prędko?..
— Za kilka dni...
— I wolnoż wiedzieć powód tego nagłego odjazdu?..
— Fabryk naszych rozprzestrzenić nie możemy — mówił, zdobywając się powoli na odwagę i odzyskując spokój i przytomność — rozprzestrzenić nie możemy dla braku miejsca. Dla dwóch niema tu co robić.
— A gdyby miejsce się znalazło, czy zostałbyś pan wtedy?.. — spytała.
Adolf chwilę milczał, namyślał się, potem odrzekł, spuszczając oczy ku ziemi:
— Nie...
— A więc jest inny powód?..
— Być może...
— Czy to tajemnica?...