Strona:Michał Bałucki-O kawał ziemi.djvu/214

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— rzekł Adolf, uwalniając nogi swoje z objęć dziewczyny. — Nie mogę, nic mogę.
Dziewczyna podniosła głowę do góry i spojrzała na niego z niedowierzaniem i przestrachem.
— Nie możecie? Więc pocoście tu przyszli? Czyż nie panienka was tu przysłała? czyście jej nie widzieli? Mówcież!
— Ciszej! — rzekł Adolf, patrząc niespokojnie w okno, z obawy, aby głos dziewczyny nie sprowadził dozorcy.
Dziewczyna posłuszna umilkła; ale uczepiła się nóg jego, i wlokąc się za nim, i czołgając po ziemi, zatrzymywała odchodzącego i prosiła cichym, ale dosadnym szeptem:
— Nie róbcie mię sierotą, paniczu!
Jakób w milczeniu przypatrywał się tej scenie; rozpacz córki rozmiękczyła mu duszę. Adolf nie mniej był wzruszony. Podniósł dziewczynę z ziemi i uspokajał ją. Potem odwrócił się do Mruka i rzekł:
— Czyś ty wart takiego przywiązania?
Mruk poruszył się na siedzeniu i nic nie odpowiedział.
— Więc dla takiego dziecka trudno zostać ci uczciwym człowiekiem, poprawić się?
— W kryminale; co jej teraz z tego przyj-