Strona:Michał Bałucki-O kawał ziemi.djvu/213

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mnie skutego powieziecie do sądu? Dopieroż-to będzie radość dla twego ojca i dla ciebie!
— Nierozsądny człowieku — rzekł Adolf, kiwając nad nim głową z politowaniem — więc sądzisz, że my chcemy pastwić się nad tobą?
— A pocoś pan tu przyszedł? Żeby mi nie dać skonać spokojnie? Teraz było-by już po wszystkiem; śmierć moja nikomu-by szkody nie przyniosła; a życie... Kto wie, co ja jeszcze zrobić mogę.
— Więc myślisz się mścić.
— Ja nie ręczę za nic. Jak złe człowieka opęta, to za nic nie odpowiada. A ja jeszcze dużo złego mogę zrobić na świecie, choćby tylko językiem.
Adolf patrzał z obrzydzeniem na zatwardziałego w zemście Mruka. Pogróżek jego nie rozumiał, ale go przerażały.
— Niema rady — pomyślał sobie — niema rady dla tego człowieka, — i zabierał się do wyjścia.
Gdy naraz córka Mruka, zbudziwszy się i spostrzegłszy go, rzuciła mu się do nóg:
— O, mój paniczu! — zawołała — jesteś tu? O! to nas wyratujecie z nieszczęścia. Wy nie pozwolicie tatusiowi memu pójść do kryminału, nie prawdaż? Wszak i panienka prosiła was o to.
— Nic dla ciebie, moje dziecko, zrobić nie mo-