Strona:Michał Bałucki-O kawał ziemi.djvu/204

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Zostawała tylko droga procesu, którym stary Schmidt odgrażał się teraz nie na żarty baronowi, będąc przez niego tak silnie rozdrażniony. Wypadek procesu nie mógł być wątpliwym; zapewniał on Schimidtowi wygraną. Nie to więc było powodem frasunku Adolfa. Powód był czysto jego osobisty. Dzisiejszy wypadek rozdzielał go nazawsze z Zofią. Wczoraj jeszcze cios ten byłby mniéj dotkliwy. Dziś, gdy między nią i nim zawiązał się pewien rodzaj poufnéj przyjaźni, zerwanie to szarpnęło go za serce. Adolf czuł, że mu trudno będzie żyć w takiéj blizkości, a zarazem tak daleko od niéj. O bywaniu bowiem w pałacu mowy już być nie mogło. To zafrasowanie odbiło się dość wyraźnie na twarzy jego, by ojciec nie mógł tego nie zauważyć; ale przypisywał je temu, że Adolfowi przykrém było zerwanie znajomości ze swoim szkolnym kolegą. Adolf bowiem opowiedział mu przez drogę, że jedynie przez przyjaźń, jaką miał do Jerzego, zdecydował się bez wiedzy ojca odwiedzić go kilka razy, że zataił przed baronem nazwisko swoje, aby tém łatwiéj mógł utrzymać sąsiedzkie stosunki z kolegą. Ojciec pocieszał go, że jeżeli Jerzy rzeczywiście jest mu życzliwym, to dzisiejszy wypadek nie powinien wcale wpłynąć na zerwanie ich stosunku, że nie będzie miał nic przeciw temu, jeżeli Jerzy będzie bywał w ich domu,