Strona:Michał Bałucki-O kawał ziemi.djvu/154

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Maurycy na podziękowanie uścisnął ją za rękę. Ta powolność Ireny pogłaskała jego miłość własną.
Jerzy, zajęty układaniem nut, nie uważał tej całej sceny; również baron, zajęty nakręcaniem zegarka, nie zwrócił na to uwagi. Ale Adolf, siedzący w głębi pokoju, miał sposobność obserwować Irenę, i to, co widział, naprowadziło go na smutne domysły i podejrzenia; spojrzał na Jerzego, który, uszczęśliwiony powolnością żony, dziękował jej i całował po rękach, i pomyślał sobie: Jerzy jeszcze niczego się nie domyśla.
Rozpoczął się śpiew. Irena miała głos rozległy, metaliczny; wspaniałe, nizkie jego tony nadawały się właśnie do roli Elektry, w śpiewie było coś posągowego, koturnowego, groźnego. Baron zachwycony był śpiewem córki i potęgą kompozycyi.
— Brawo! przecudownie! — rzekł, zbliżając się do Jerzego. — Nigdy styl klasyczny nie był właściwiej użyty, jak w tej pieśni. Muszę ci powinszować tego ustępu. Siłą przypomina wiele Mendelssonowską Antygonę.
Podczas gdy baron rozmawiał z Jerzym, Maurycy zbliżył się do Ireny, która odsunęła się nieco od fortepianu na środek pokoju i rzekł półgłosem: — Dziękuję pani!
— Czy jesteś pan zadowolniony ze mnie? —