Strona:Michał Bałucki-O kawał ziemi.djvu/145

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

cо zrobiłeś, publikując twój utwór. Ale pomyśl pan sobie, ile przez to dusz nakarmiłeś, podniosłeś, wzmocniłeś... a nie będziesz żałował swego postępku.
— Gdybym w to wierzył, to może. Ale czy pani sądzisz, że dziś ludzie umieją się entuzyazmowac?... Poezye czytają się dziś po kawie, lub przed pójściem spać, w chwilach wolnych od najlichszych zatrudnień. Dawniej poezya była ludzkości boginią, dziś stała się służącą, która podczas rozbierania lub ubierania bawi swoję panią opowiadaniem bajek. I wartoż dla takiéj nagrody ściągać myśl z wyżyn, po których buja, zaprzęgać ją w jarzmo rytmu i pędzić na służbę między ludzi?
— Wyobrażasz sobie pan świat okropnie, potwornie... A przecież muszą być na tym świecie ludzie, którzy tęsknią za słowem, co z wyżyn natchnienia ich doleci, którzy umieją czuć, zachwycać się...
— Sądzisz pani po sobie; ale tacy, jak pani, do wyjątków dziś należą.
— Więc pan wątpisz o potędze poezyi, o konieczności jéj i potrzebie dla ludzi?
— Prawie wątpię...
— To musi być okropne takie zwątpienie... Miéć w sobie zasoby ognia świętego i nie wierzyć, że on ogrzać może...