Strona:Michał Bałucki-O kawał ziemi.djvu/113

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

kłamstwa i przeproszę go. To będzie najlepiéj. Ty wracaj do domu, a o zmroku czekaj mnie przy furtce.




XI.

Przed mieszkaniem Schmidtów na podwórcu pozastawiano stoły, powbijano do ziemi gałęzie świerkowe, pozapalano lampy kolorowe. Podwórzec wyglądał jak świetny ogród.
Wieśniacy z poblizkiéj wioski, niewiasty i dzieci, gęstym wiankiem otaczały go, oczekując z niecierpliwością rozpoczęcia téj niezwykłéj uroczystości. Niezwykłéj dlatego, że stary Schmidt nie lubił podobnych obchodów, utrzymując, że one nietylko właściciela narażają na stratę, ale i dla robotników są demoralizujące, bo rozleniwiają i odstręczają ich od pracy. To téż zamiast festynów, zwykł był zawsze jakąś kwotę pieniężną przeznaczać do podziału między robotników w dnie uroczyste. Dziś jednak odstąpił od zwyczaju; szło mu bowiem o przedstawienie syna, wprowadzenie go uroczyste, jako współwłaściciela; chciał więc, aby ten dzień był pamiętnym dla wszystkich.
Równo ze zmierzchem dała się słyszéć od strony fabryk muzyka, za którą postępował tłum ro-