Strona:Michał Bałucki-O kawał ziemi.djvu/108

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

pojęła, jak mogą rodzice nie chcieć, aby ich dzieci były po katolicku wychowywane. Zofia bowiem była ultra-katoliczką i nie pojmowała życia bez kościoła katolickiego.
W czasie kiedy sic nasza powieść rozpoczyna, ochronka istniała już trzy miesiące. Salusia pomagała w niej zakonnicom, a, w niektóre dnie, gdy Zofia miała czas przybyć do parku, brała od niej lekcye śpiewu, w czem znakomite robiła postępy.Dzisiejszy dzień stanowił wyjątek. Zamiast śpiewem, obie zajęły się układaniem bukietu dla solenizanta, do którego kwiatów dostarczył im baron z pałacu, nie wiedząc, rozumić się, dla kogo były przeznaczone. Najpiękniejsze róże zrabował ogrodnik z ogrodu, by dogodzić panience, którą bardzo lubił. Zofia sama układała bukiet. Salusia pomagała jej w tej pracy.
— I pięknym jest ten wasz pan? — spytała wśród zajęcia Salusi.
— O, piękny, panienko! bardzo piękny. W oczach u niego tyle łagodności i dobroci, że człowiekowi się chce do nóg mu rzucić za to, że tak dobrze mu z oczu patrzy. On takie ma oczy dobre, jak panienka. Wy-byście się nadali oboje...
Zofia zarumieniła się z powodu tej naiwnej uwagi dziewczyny i udała, że jej nie słyszy.
— I cóż będziecie robili na tej uroczystości? — spytała po chwili.