Strona:Miłość artysty- Szopen i pani Sand.djvu/120

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Od czerwca tego roku pani Sand i Szopen są, jak i zaprzeszłego lata, w Nohant. Stąd Szopen posyła Fontanie[1], jak wiemy to z listu do niego, Preludjum nr. 25 (op. 45) dla wydawcy Schlezingera, które wydane zostało jednocześnie z Polonezem, op. 44, w listopadzie tego roku; pochodzą one niewątpliwie z tegoż okresu twórczości. W obu tych utworach jest ten sam niepokój zadyszany i te same wołania. Stąd słusznie zapytuje p. Bidou w swej książce o Szopenie, robiąc ich analizę muzyczną, czy, podczas zimy 1840—41, nie zaszedł jaki dramat w życiu Szopena, którego zwierzeniem jedynem byłyby dwa te utwory, świadkowie tajemni duszy. Dramatem tym było poczucie bezradnej już męki z powodu pani Sand.
W tymże, 1841, wyszły jeszcze: Tarantela, Allegro z koncertu fortepianowego, Trzecia ballada, Dwa nokturny, Fantazja fortepianowa i Trzy mazurki. Razem 8 opusów — od 43 do 50 włącznie.

Rok 1842 dał sporo wyczerpujących wzruszeń Szopenowi. Naprzód — drugi koncert w sali Pleyela,

  1. Gdy mowa o Fontanie, mimochodem zaznaczam, dla wiadomości p. p. muzyków, że Ganche w niedawnej swej wtórej książce o Szopenie („Dans le souvenir de Frédéric Chopin“, Paryż, 1925), oburza się bardzo słusznie na Fontanę za poprawianie i przeinaczanie niektórych miejsc w utworach pozostałych w spuściźnie rękopiśmienniczej po Szopenie, którą on wydawał. Dodaje też p. Ganche na końcu swej książki przywrócony podług rękopisów tekst muzyczny tych miejsc (w czterech walcach i w jednym mazurku), wykazując całą nieudolność i czelność karygodną Fontany.