Strona:Miłość artysty- Szopen i pani Sand.djvu/118

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

E. Poirée, natomiast, w sonacie tej, poczętej prawdopodobnie w zarysie na Majorce i stanowiącej kryzys ówczesnego stanu duszy Szopena, widzi najwspanialszą epopeję: z allegro, jak jakimś gestem, który odpycha śmierć z przerażeniem, by potem ukoić się w wielkim wzlocie lirycznym myśli i zakończyć dysonansami na dysonansach; ze scherzo, gdzie śmierć wałęsa się i czyha w komnacie, by wreszcie dokonać swego dzieła; z marszem następnie żałobnym, gdzie występuje cała potęga dramatu lirycznego i zagadnienia metafizycznego śmierci, wyrażonego w tonach muzyki, jakim żadne słowo nie sprosta w swym uczuciowym wyrazie; i z finale dziwnem, bez melodji, bez kształtu, jak chaos twórczy, czy chaos wszystko zmiatający, który tak świetnie ocenia Poirée: „Wielki ten wir, który, w ciągu kilku minut, zamiata fortepian szalejącemi swemi oktawami, jednobrzmiącemi i bez formy uchwytnej, jest kartą być może najśmielszą, jaka kiedy została napisana w muzyce świata. Śmierć okazuje się tam z całym realizmem strasznym swej siły brutalnej, wszystko niszczącej, wszystko w proch burzącej!“
Oto epopeja uczuć, przez jakie przechodził Szopen na Majorce, wobec pierwszego widma nieodstępnej już śmierci.
Rok 1841 zaznaczył się w życiu Szopena tem, że wystąpił on ze swym koncertem publicznym, którego nie urządzał w Paryżu od r. 1832. Nie lubił on wogóle grać przed liczniejszą publicznością: w gronie kilku, kilkunastu przyjaciół, gdy atmosfera była ze-