Przejdź do zawartości

Strona:Maurycy Maeterlinck - Monna Vanna.djvu/23

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Chcesz pozostać czystym wśród straszliwej próby i wyjść z niej jak bohater, lecz mniemasz błędnie, gdy sądzisz, że nad śmierć bohaterstwo wyżej się nie wznosi. Czyn najheroiczniejszy, jest najprzykrzejszym czynem, a życie sroższem nieraz bywa od śmierci!

gwido.

Czy jesteś moim ojcem?

marco.

Dumny się czuję, że nim jestem... Jeśli dziś walczę przeciw tobie, walczę także i z sobą samym. Kochałbym cię mniej, gdybyś uległ za prędko.

gwido.

Tak, jesteś moim ojcem i dowiodłeś tego, bo i ty także śmierć wybierasz. Ponieważ szkaradny pakt odrzucam, wrócisz do obozu wroga, by uledz losowi, jaki ci Florencya przeznacza.

marco.

Niema tu mowy, mój synu, o mnie, o starcu bezużytecznym, o policzonych dniach życia, po którym nic nikomu nie przyjdzie... Dlatego też tylko powtarzam sobie, że nie warto walczyć z mojem zastarzałem szaleństwem, bo walczyćby z niem trzeba długo, aby wznieść to, coby mi uczynić należało, na szczyt mądrości... Nie wiem, dlaczego miałbym iść do obozu... Dusza moja pozostała w starem ciele za młodą; czuję, że należę do epoki zbyt jeszcze odległej od wieku rozumu... Żałuję więc, że siły przeszłości nie dozwalają mi złamać szalonego przyrzeczenia...