Przejdź do zawartości

Strona:Maurycy Maeterlinck - Monna Vanna.djvu/22

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
gwido.

Wobec ohydnego żądania, pozostaje jeden tylko obowiązek. Wszelkie zastanowienie się może jedynie zwiększyć wstręt, jaki obudzą!

marco.

Jednakże zapytaj się, czy masz prawo wydawać na śmierć lud cały, ażeby o kilka smutnych godzin opóźnić złe nieuchronne, bo przecież, gdy miasto wzięte zostanie, Vanna należeć będzie do zwycięzcy...

gwido.

Nie! Lecz to już mnie tylko dotycze.

marco.

Tak, przyznaj jednak, że zmarnowane żywoty tysiąców, to wiele... za wiele może! Gdzież sprawiedliwość?... Gdyby tylko twoje szczęście żależne było od wyboru, wybrałbyś śmierć; to rozumiem. Chociaż ja — dobiegłszy do kresu życia, w ciągu którego widziałem wielu ludzi, a zatem i wiele ludzkich boleści — mniemam, że mądrem nie jest przekładać zgon straszny i chłodny, śmierć wiecznie milczącą, nad wszelkie cierpienie fizyczne czy moralne, które opóźnić ją może. Tu chodzi o tysiące istnień, o twoich towarzyszy broni, o kobiety i dzieci... Uczyń, czego od ciebie żąda szaleniec, a to, co zowiesz potwornem, wyda się bohaterskiem tym, którzy nas przeżyją, bo oni patrzeć będą na twój czyn spokojniejszemi oczami, sprawiedliwszym i bardziej ludzkim wzrokiem... Wierzaj mi, niema nic droższego nad ocalone życie! Wszystkie zaś cnoty, cały ideał ludzki, słowem wszystko, co zowiemy: czcią, wiernością — nie wiem, czem jeszcze, jest tylko igraszką dziecinną wobec poświęcenia...