Strona:Maurycy Maeterlinck - Życie pszczół.djvu/95

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

dawna królowa. Rój osiada zazwyczaj na drzewie, czy krzaku, stojącym w pobliżu pasieki, albowiem królowa obciążona jajami, a przytem odwykła używać skrzydeł i oszołomiona światłem, którego nie widziała od czasu swego miłosnego lotu, lub od zeszłorocznego roju, nie dowierza swym siłom i nie kwapi się rzucić w przestrzeń.
Bartnik czeka, aż grono skupi się dobrze i zmieni w twardą masę. Potem nakrywa głowę szerokoskrzydłym kapeluszem (gdyż pszczoła, zaplątana we włosy, tnie zawsze, sądząc, iż ją schwytano w sidła), ale nie wdziewa maski, ani nie okrywa niczem twarzy. Jeśli ma wprawę, to zanurzonemi poprzód w zimnej wodzie ramionami zbiera rój, strząsając go silnym ruchem z gałęzi prosto w podstawiony, odwrócony dnem do góry ul. Grono spada weń ciężko, jak, wielki dojrzały owoc. Jeśli gałąź jest zbyt gruba, lub jeśli rój przyległ do pnia, wówczas czerpie z tej masy dużą łyżką drewnianą i wlewa potem, gdzie chce, żywe porcje, zupełnie jakby szuflował ziarno. Nie potrzebuje się obawiać brzęczących mu wokoło głowy pszczół i okrywającego mu ręce i twarz owadu. Słucha pijackiej piosenki szczęścia, niepodobnej zupełnie do pobudki wściekłości, czy okrzyku strachu. Teraz już nie trwoży się obawą, że rój się rozdzieli, rozproszy, lub ucieknie. Jak, powiedziałem, dnia tego tajemnicze pracowniczki ob-