Strona:Maurycy Maeterlinck - Życie pszczół.djvu/96

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

chodzą wielkie święto i przepojone są zaufaniem, którego nic zachwiać nie zdoła. Wolne są od skarbów, jakich pilnowały dotąd, porzuciły przeto nie widzą w nikim wroga. Są łagodne, albowiem czują się szczęśliwe, a radują się, nie wiedząc dlaczego. Czynią zadość prawu. Wszystkie stworzenia świata dotyka taka ślepota w chwili szczęścia, a niesie im to w darze natura, chcąca ziścić swe cele. Nie dziwmy się pszczołom, iż dają się wziąć w zasadzkę! Wszakże my sami, wyposażeni mózgiem o tyle doskonalszym, my, trawiący tysiące lat na badaniu tejże natury, idziemy zawsze na lep, jaki nam zastawia, i pełniąc czego żąda, nie wiemy zgoła, żali jest dobra, obojętna, czy nikczemna i okrutna.
Rój pozostanie tam, gdzie znajduje się królowa, a gdyby nawet sama jedna tylko wpadła do podstawionego ula, skoro się tylko wieść o tem rozniesie, wszystkie pszczoły skierują się masą ku miejscu, gdzie znalazła schronienie matka. Większość pobiegnie szybko, całemi kupami, część jednak zatrzyma się na chwilę u wnijścia do nieznanego przybytku, utworzy szerokie koło i urządzi uroczystość rytualną, jaką witać zwykły każde szczęśliwe wydarzenie. „Trąbią capstrzyk”, powiadają chłopi holenderscy. Po uroczystości ul zostaje uznany za własny, niespodziany przytułek otrzymuje miano republiki i wnętrze gmachu