Strona:Maurycy Karasowski - Fryderyk Chopin t.II.djvu/66

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

strzowstwa, iż słusznie można go nazwać doskonałym, skończonym wirtuozem. A ponieważ wszelką doskonałość cenię zawsze bardzo wysoko, przeto dzień ów był mi nadzwyczaj przyjemny, jakkolwiek zupełnie odmienny od poprzedniego, który z wami spędziłem.
Miło mi było przecie choć raz, znowu z prawdziwym muzykiem, idącym własną drogą, mieć do czynienia, a nie z owymi półwirtuozami, półklassykami, którzy gotowi les honneurs de la vertu et les plaisirs du vice, łączyć zawsze z muzyką. Różnica kierunku może być o całe niebo odmienną od mojej, to nic nieszkodzi; zgodzę się z nią wybornie, tylko nie z półludźmi.
Wieczór niedzielny istotnie był bardzo ciekawy; podczas gdy ja wygrywałem przed nim niektóre wyjątki z oratorium, kilku ciekawych lipszczanów wsunęło się cichaczem dla obaczenia Chopina. Pomiędzy pierwszą a drugą częścią, on zasiadł do fortepianu wykonywając ku podziwienia obecnych, swoje nowe Etiudy i nowy Koncert; potem ja znowu kontynuowałem dalej mojego Paulusa, jak gdyby Iroker z Kafrem rozmawiali.

Śliczne także Nocturno dał nam poznać; zatrzymałem w pamięci niektóre z niego ustępy, ażeby Pawłowi zrobić przyjemność[1].

  1. Paweł, młodszy brat Feliksa.