Strona:Maurycy Karasowski - Fryderyk Chopin t.II.djvu/239

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dzieci miało w sobie tę krew gorącą, która się lała strugami po całym świecie, każde marzyło o śniegach Moskwy i piaskach Egiptu, każde miało w głowie cały świat marzeń, myśli i pragnień, a teraz gdzie spojrzeli w niebo czy na ziemię, wszystkiego było puste; ludzie dojrzali wątpili o wszystkiem, ludzie młodzi zaprzeczali wszystko, poeci opiewali rozpacz. Straszna beznadziejności jak morowe zaraza, zaczęła grasować po świecie.”
Tak tłumaczy poeta francuski współczesną sobie chorobliwą generacyę w swoim kraju i samego siebie; a jeżeli tam stosunki umysłowe i polityczne, o wiele przecie lepsze, wydały także pokolenie posępne i chorobliwe, o ileż więcej usprawiedliwieni byli ci u nas, u których smutek przechodził w chorobliwą melancholię, a nadzieja w mistycyzm. Sama natura czulsza i miększa usposobiała ich łatwo do tego, a położenie ze wszystkich najsmutniejsze, najbardziej oddalone od tego co być powinno, dopomagało wrodzonej skłonności i rozwijało organizmy do zbytku czułe i drażliwe, skazane na to, żeby nigdy nie były w stałej i zupełnej równowadze. Owszem, możnaby raczej dziwić się, że ich nie było więcej, i że nie doszły do większej goryczy i zwątpienia.
I pośród takiego to prądu ducha, zjawia