Strona:Maurycy Karasowski - Fryderyk Chopin t.II.djvu/158

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Lisz począł grać Adagio. I znów wzruszenie, lecz już innego rodzaju, poczęło się objawiać pomiędzy słuchaczami; płakano także, ale nie tak już czułemi łzami jakie Chopin tylko wyciskać umiał. Muzyka Liszta była mniej elegijną, za to więcej dramatyczną.
W parę dni później, całe towarzystwo znajdowało się znowu w salonie zgromadzone. Liszt zaczął prosić Chopina aby grał; potargowawszy się czas jakiś, tenże zgodził się nareszcie. Lecz zażądał Liszt, aby wszystkie światła pogaszono, a u okien pospuszczano kotary tak, iżby ciemność mogła być najzupełniejszą. Kaprysowi artysty uczyniono zadosyć. W chwili gdy Chopin zasiadał do grania, Liszt szepnął mu coś do ucha i zajął jego miejsce przy fortepianie. Chopin pozostał w pobliżu i usiadł na pierwszym lepszym fotelu, nie domyślając się jeszcze zamiaru swojego przyjaciela. Liszt począł grać tę samą zupełnie kompozycyę, którą Chopin owego wieczora wykonał i to z tak wiernem naśladowaniem uczucia i stylu, że niepodobna było nie uledz złudzeniu. Te same także oznaki rozrzewnienia poczęto powszechnie objawiać. Kiedy zachwycenie doszło już do najwyższego stopnia, Liszt żwawo potarł zapałkę zapalając nią świece stojące na fortepianie; — ogólny okrzyk zdziwienia wyr-