mentować i grać niejednokrotnie podczas parad wojskowych na saskim placu[1].
Niekiedy Fryderyk improwizował na pokojach cesarzewicza. Gdy według swego zwyczaju oczy górę wznosił i sufit patrzył, Wielki Książe z ciekawością pytał: „Cóż tak patrzysz w górę chłopcze, czy tam czytasz nuty?“[2].
Z jaką zapamiętałością pracował Fryderyk nad pokonaniem mechanicznych trudności fortepianu, niech za dowód posłuży co opowiadali świadkowie ćwiczeń jego ówczesnych. Uderzony pięknością brzmienia akordu z decymą u góry, gdy dla szczupłości dłoni objąć jej i uderzyć jednocześnie nie mógł, szukał sposobu jakimby dla swej ręki pożądaną rozciągłość uzyskał i w tym celu między palec kładł rozpierające je przedmioty, niby kliny i z tym przyrządem noce przepędzał[3]. Nie dla próżnej chluby z rozległości ręki to czynił, nie dlatego zapewne, by innych przewyższyć w pokonywaniu nowych dla fortepianistów trudności palce swoje na dobrowolne męczarnie ska-