Strona:Maurycy Karasowski - Fryderyk Chopin t.I.djvu/232

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

na klawisze padać miały, twój list zrosiły. Spragniony byłem twego pisma, wiesz czemu? ale nietylko dla mego anioła pokoju. Bo jak go kocham... Gdybym mógł, wszystkiebym tony poruszył, jakieby nietylko ślepe, wściekłe, rozjuszone nastało uczucie, aby choć w części odgadnąć te pieśni, których rozbite echa gdzieś jeszcze po brzegach Dunaju błądzą, a które wojsko Jana Sobieskiego śpiewało. Każesz mi wybierać poetę!.. Wiem żem istota najniezdecydowańsza w świecie i raz tylko w życiu dobrze wybrać umiałem. Gdyby nie to, że może teraz byłbym ojcu ciężarem, natychmiastbym wrócił. Przeklinam chwilę wyjazdu! Przyznaj znając moje stosunki, że po odjeździe Tytusa, zawiele razem na głowę mi spadło.
Wszystkie objady, wieczory, koncerta, tańce, których mam po uszy, nudzą mię. Tak mi tu smutno, głucho, ponuro! Lubię ja to, ale nie w tak okrutny sposób. Nie mogę czynić jak mi się podoba; muszę się stroić, fryzować, chaussować! W salonie udaję spokojnego, a wróciwszy do domu piorunuję po fortepianie!..
Z nikim poufałości, ze wszystkiemi grzecznie obchodzić się muszę. Mam ludzi co mię niby lubią, co mię malują, mizdrzą się, przymilają; cóż mi po tem, kiedy pokoju nie mam? Chyba jak sobie wszystkie wasze wydobędę