Strona:Maurycy Karasowski - Fryderyk Chopin t.I.djvu/231

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
Do Jana Matuszyńskiego.
Wiedeń. Dzień Bożego Narodzenia.
Niedziela rano. (Przeszłego roku o
tym czasie byłem u Bernardynów.
Dzisiaj w szlafroku sam jeden
siedzę, pierścionek gryzę i piszę).


Najukochańszy Jasiu!
Właśnie wracam od Slawika, sławnego skrzypka, z którym się zaprzyjaźniłem. Po Paganinim nic podobnego nie słyszałem; 96 nut staccato bierze na jeden smyczek i t. p. Nie do uwierzenia! U niego powziąłem myśl, wróciwszy do domu tęsknić sobie po fortepianie i wypłakać adagio do waryacyi Beethovena, które z nim razem piszemy. Ale krok jeden na pocztę, któréj nigdy przechodząc nie opuszczam, inny nadał kierunek uczuciu: łzy co

    de Médicine. Dumny z takowego zaszczytu, poświęcił się z zapałem wykładowi medycyny, nieszczędząc sił i zdrowia; to też wpadł w nieuleczone suchoty i zmarł 20 kwietnia 1842 roku. (Szczegóły niniejsze wraz z listami Chopina, udzielił nam łaskawie brat Jana, Leopold Matuszyński, obecnie reżyser opéry polskiej w Warszawie.)