Strona:Maurycy Karasowski - Fryderyk Chopin t.I.djvu/224

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

miał do tego usposobienia. Prezentowała mi pana Likt, którego Ludwika zna; dobry, grzeczny, poczciwy Niemiec; miał się za coś wielkiego i dlatego nie chciałem go moją grą z terminu zbijać. Tam także poznałem, synowca Lampiego, którego znów papa zna; śliczny i miły chłopiec, maluje sławnie. A propos malowania, wczoraj rano był u mnie Hummel z synem; kończy mój portret, ale tak podobny, że niemożna lepiej. Siedzę na stołku w szlafroku, z miną inspirowaną, nie wiem zkąd. Ołówkiem, a raczej kredką i w formacie ćwiartkowym, zdaje się, że sztych. Grzeczny to nadzwyczajne ten stary Hummel. Ponieważ się zna dobrze z Duportem niegdyś sławnym tancerzem, a teraz antreprenerem Kärnthnerthorskiego teatru, więc mię wczoraj prezentował. Pan Duport ma być skąpym; przyjął mię bardzo pięknie, bo może myśli, że ja mu darmo grać będę, ale się myli. Było pomiędzy nami lekkie avant propos, ażebym chciał grać, lecz kiedy, co i jak, o tem cicho. Jeżeli mi mało będzie dawał, wtedy dam koncert w dużej sali redutowej.
Würfel zdrowszy; w przeszłym tygodniu poznałem u niego Slawika, sławnego skrzypka, chociaż młodego chłopca, mającego najwięcej