Strona:Maurycy Karasowski - Fryderyk Chopin t.I.djvu/219

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mnie jakiegoś zarozumialca koniecznie tworzy), będzie się dopiero grać i o koncercie myśleć, ale nie darmo. Zresztą zobaczymy.

Ani u pani Raszek, ani u pani Elkan, ani u Rotszylda, ani u państwa Voigt, ani u wielu innych osób nie byłem. Dziś idę do ambassady; ma tam być baron Meindorf, do którego Hussarzewski kazał mi się pytać, a ten mi powie, kiedy najlepiéj Tatyszczewa zastać. Z pieniędzy odebranych onegdaj u bankiera, nic jeszcze nie ruszyłem. Spodziewam się że umiem je szanować. Z tem wszystkiem prosiłbym, ażebym na końcu tego miesiąca mógł mieć coś na drogę do Włoch, gdyby mi moje koncerta nic nieuczyniły. Teatr mię najwięcéj kosztuje, ale nieżal, bo panna Heinefetter i pan Wild, zawsze prawie śpiewają. Przez ten tydzień, już trzy zupełnie nowe opery słyszałem. Wczoraj dawano Fra Diavolla, Niema lepsza; przedtem Tytusa Mozarta, dziś Wilhelma Tella. Nie zazdroszczę Orłowskiemu, że Lafontowi akompanjuje; może przyjdzie czas, że mi Lafont będzie akompanjował.[1] To trochę zaśmiało? ale dalibóg może być. Nidecki jeszcze całą zimę myśli tu zabawić.

  1. Lafont, znakomity niegdyś skrzypek urodzony w Paryżu 1781, zmarł 1839 r.