Strona:Maurycy Karasowski - Fryderyk Chopin t.I.djvu/218

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

lera, bo tam Tytus miał swoje sześć tysięcy. Pan Geymüller przeczytawszy moje imię i nazwisko, nieczytając reszty, odezwał się: „że bardzo mu przyjemnie poznać takiego jak ja Künstlera, ale że nie życzy dać się słyszeć, bo tu jest tylu dobrych fortepianistów, iż trzeba mieć wielką reputacyę ażeby coś zyskać“. Dodał w końcu: „że on nie może mi w niczem dopomódz, bo czasy są ciężkie i t. p. „To wszystko musiałem łykać z wytrzeszczonemi na niego oczyma. Jak on swoją tyradę skończył, dopierom mu powiedział, że istotnie nie wiem czy warto dać się słyszeć, ponieważ jeszcze u żadnego z tutejszych możnych panów nie byłem, ani u ambassadora do którego mam rekomendacyę z Warszawy od W. Księcia i t.  p. Dopiero on inne oczy zrobił, a ja pożegnawszy, przeprosiłem go za oderwanie od interesów. Poczekajcie h.... żydy!
U Lachnera dyrektora orkiestry jeszcze nie byłem, albowiem nie mam gdzie wizyt przyjmować. Ze Stadt London gdzie było nadzwyczaj słono, przenieśliśmy się do Lama na Leopoldstadt i tutaj tymczasem koczujemy, za nim Anglik z wąsami, wychudły, wynędzniały, zielono-fioletowo-żółtawy majtek, wyniesie się od baronessy. W tem to mieszkaniu na wielką skalę (wyrażenie Tytusa, który ze